1/31/2009

great expectations vs diet joke

Dzisiejszy wpis dedykujemy wszystkim tym, którym nie udało się zrealizować noworocznego postanowienia dotyczącego odchudzającej diety. Czas weryfikuje plany i często w okolicach stycznia pojawia się frustracja i wyrzuty sumienia. Typowy syndrom blue monday. Wyluzujmy. Nadchodzi gruby kryzys; i tak wszyscy schudniemy. Warto na osłodę oddać się lekturze fragmentu dobrego tekstu:

Zawartość listy dwudziestu najchętniej kupowanych w Ameryce książek zmienia się z tygodnia na tydzień, jak i pozostałe ulotne kaprysy mody. Dwa typy książek można znaleźć wszakże na każdej liście i to na czołowych pozycjach. Są to, po pierwsze, książki kucharskie, a po drugie, podręczniki odchudzania. Nie po prostu książki kucharskie – ale zbiory przepisów wyrafinowanych, egzotycznych, nieziemskich, wybrednych i wymuskanych, w tan obłędny wprawiających zmysły; obietnic nigdy jeszcze niedoświadczanych rozkoszy dla kubków smakowych, nieprzebytej nigdy ekstazy dla oczu, nosa i podniebienia. Obok książek kucharskich, jak ich cień nieodłączny, recepty na cudowne diety odchudzające, rzeczowe i drobiazgowe przepisy na auto-tresurę i ascezę – inwentarze rozkoszy, jakich należy ciału odmówić. Te drugie książki pouczają, jak zaleczyć rany zadane przez pierwsze i usunąć z ciała nieczystości przez nie pozostawione. Drugie książki powiadają o tym, jak samo-umartwiać się w imię tego, by ciało zdolne było przeżyć zachwyty, jakich wywołaniu służą książki pierwszego typu. […] Zaiste, sytuacja schizofrenią brzemienna.
Zygmunt Bauman, Ponowoczesne przygody ciała [w:] Ciało i przemoc w obliczu ponowoczesności, Toruń 1995

Z akademickich wyżyn rozpoznań na temat kondycji ponowoczesności sięgnęłam po lutowy numer Elle, naszego ulubionego generatora kobiecych kompleksów. Felieton Zuzy Ziomeckiej o paradoksalnych korzyściach płynących z kryzysu ekonomicznego okazał się niezłym rymem dla dzisiejszego wpisu. Polecam, choć właściwie nie jest to rozpoznanie całkiem nowe w tak zwanym okołokryzysowym dyskursie. Jak powiedział mi ostatnio jeden z wykładowców, to realne dobija się do świadomości świata (śmiech).

Zanim odnajdziemy się w nowej sytuacji, niezawodnie ocali nas tylko nigdy nie dość przereklamowana głowa pełna pomysłów i bezcenne poczucie humoru. Konkrety, jednym słowem.

According to informed sourde two types of books are always the most popular in bookshops: cookbooks and, at the same time, slimming self-help books. Blue monday or black friday, let's give it up, unless this schizophrenic situation kills our creativity and sense of humor, so required when the crunch comes.

1/30/2009

concetto milanese

Garść wspomnień z Mediolanu, który udało mi się ostatnio odwiedzić na chwilę. Prócz 'klasyków' mediolańskich i różnej maści turystycznych 'must see', typu Duomo, La Scala czy Ostatnia Wieczerza, była to również - a może nawet przede wszystkim - wyprawa po wrażenia wizualne. Te z kolei poszły w parze z kilkoma kulinarnymi uciechami:

Wallpaper* guide let us discover Lula Cioccolato, located quite close to the city centre. It offers a lot of colorful chocolate pleasures and sweet souvenirs from Milano.
It wasn't easy to leave Treinnale Design Museum as well ... and I mean not only great exhibition about 7 obsessions of Italian Design and very well-stocked bookstore, but also cafe, in which every chair was different (ok - almost;):
A good idea in Milano is visitting the most cutting-edge bakery Princi. It 's really unusual, designed by Claudio Silvestrin as a performing bakery, so U can drink brilliant coffee, eat best quality pastry and watch baker's work at the same time! Just imagine elegant minimalism, sacks of flour behind huge windows , which is like a stage and 16-meters long wooden counter full of eatable masterpieces (not only sweet).We weren't unpredictable and for a dinner we just chose pastas: Conchigile tonno et olive and Fusilli alla sorrentina. Last, but not least I'm adding a photo of cream caramel, next day's desert from cheap restaurant for locals, where we also had original staff like pizza, lasagna and seafood salad - in Milano fishes and seafood are very popular and omnipresent.

1/21/2009

Por favore!

Maja: 21 stycznia w Dzień Babci odwiedzamy nasze babcie, lub wspominamy te które już odeszły, a wraz z nimi często wspaniałe, niepowtarzalne potrawy i ciasta, często nie do odtworzenia, kojarzące się z dzieciństwem. Moja babcia żyje i ciągle czaruje smakołykami. W ostatnią niedzielę przygotowała faworki. Kruche, słodkie, bardzo karnawałowe, posypane cukrem pudrem i przez to świetnie wpasowujące się estetyką w zimowy klimat. Bomba kaloryczna, z racji smażenia na głębokim tłuszczu,ale nie przejmuję się tym zupełnie - bardzo rzadko mam je okazje jeść. Ich kruchość daje poza tym wrażenie absolutnej lekkości;)

Emila: Maja wyznała mi, że najbardziej w faworkach kręci ją sama mistyka, polegająca na tym, że tylko babcia je robi. Coś w tym jest. I choć. gdy tylko najdzie mnie ochota, nie zamierzam się wzbraniać przed usmażeniem swoich, to, na przykład, nigdy nie dopuściłabym się świętokradztwa faworkowych zakupów w markecie.
Moja faworkowa story niezawodnie związana jest z magicznymi momentami przyjazdów do babci na wieś, kiedy to oceniało się wysokość szarlotki, stos karnawałowego chrustu, i czy na pewno ogromny wielkanocny mazur jest wielki jak zwykle. Był wielki niezmiennie i zawsze, i chciało się wierzyć, że tak będzie niezmiennie i zawsze. Prócz tradycyjnych faworków, które zawsze były idealnie kruche i nie do podrobienia, Babcia przygotowywała zazwyczaj także kilka sztuk karnawałowych róż. Wycinała z ciasta na faworki różnej wielkości okręgi, sklejała je, smażyła, osypywała cukrem pudrem. Serce róży i jej wykończenie stanowił kleks wybornej konfitury z róży, towar z limitowanej serii domowej, na którą składały się rokrocznie góra dwa słoiki, otwierane przy najważniejszych okazjach. I to była jedna z takich okazji. Babcine karnawałowe róże same w sobie też były reglamentowane i było ich zaledwie po kilka sztuk, mi jednak - ze względu na wrodzone zdolności oratorskie i umiejętne opiewanie przysmaków, które po prostu topiło Babci serce - zawsze przypadała w udziale jedna;)
Na Kwestii Smaku, jednym z najlepszych blogów kulinarnych (nie tylko w skali polskiej) znalazłam porządny przepis na wykonanie ciasta faworkowego i piękne zdjęcia róży - polecam!




On Grandma's Day we remember ourselves about our dear grandmothers and their recipes for the greatest carnival relishes: cracknel. Sprinled with icing sugar, they match wintertime to it's colour. Aside from (un)usual cracknel my grandma used to prepare few carnival roses, made from the same gateau and finished with ball made from homemade rose jam, which was enough to impress how those roses were sui generis: there was always just a few roses and always only two jars of rose jam. Today I know already, that there's no such thing like always.


1/18/2009

Greek inspirations

Nigdy nie byłam w Grecji, nie wiem więc ile prawdy jest w nazwaniu tej sałatki grecką. Możliwe, że jest z nią podobnie jak z rybą po grecku, o której nie słyszał nigdy żaden Grek, a słyszał każdy Polak, nie mniej jednak jedno jest pewne- sałatka jest absolutnie pyszna.
Przepis pochodzi z baru Martin w Białymstoku- miejsca, które zupełnie niedawno i nieoczekiwanie zostało zamknięte, a które kojarzy mi się z ucieczkami z nudnych lekcji w liceum, pierwszymi randkami i znakomitymi sałatkami. Oto jedna z nich:


Sałatka grecka/ Greek style salad

kapusta pekińska/bejing cabbage
ogórek/ cucumber
ogórek konserwowy/ pickles
pomidory/ tomatoes
papryka/ peppers
oliwki (najlepiej czarne)/ olives (preferly black)
ser feta/ feta cheese
cebula/onion
sos czosnkowy: jogurt naturalny, majonez, czosnek, przyprawy/ garlic dressing: yoghurt, mayo, pressed garlic, herbs and spices


I'm not definetely sure if that salad has anything in common with original greek cusine. But for sure it's nice and fresh, perfect for summer parties and barbaques. The reason why I decided to mention this now, in the middle of January is that I just discovered that one of my favourite bars- famous for those salad, has been closed recently. Right now it will only exist in memory of regular clients, like for example my.

1/03/2009

Protective colouring


Chwilowa utrata zmysłów zapachu i smaku niewątpliwie uczy pokory. Jak dobrze jest potem, powoli je odzyskując, uczyć się na nowo barw i aromatów na łatwo zimą dostępnych w Polsce organicznych produktach! To także miła alternatywa dla kilku dni intensywnej przeziębieniowej terapii czosnkiem i imbirem, które, używane pod przymusem, a nie z prawdziwej pokusy, powszednieją i szybko zwalniają po sobie miejsce w pamięci.

Mrożony groszek z własnej grządki po dziesięciu minutach w gorącej wodzie sam przypomina sobie swoje dojrzewanie w słońcu. Importowane nie wiadomo skąd pomarańcze robią wszystko, by rozproszyć nas cudownym aromatem i nie dać się wyfiletować jak należy. Uśmiech grejpfruta kontra ascetyczna kapusta pekińska, która dopiero po rozkrojeniu ujawnia misterną strukturę państwa środka. Koloroterapia!

Recovery salad

2 zielone grejpfruty / 2 green grapes
2 pomarańcze / 2 oranges
½ szklanki mrożonego groszku / ½ glass frozen garden peas
odrobina kapusty pekińskiej / chinese leaves

garść uprażonych na patelni z oliwą orzechów włoskich
/ some walnuts

plastry ogórka / cucumber sliced

Sos: / Sauce:
3 łyżki oleju z orzechów włoskich / 3 spoons walut oil
1 łyżka musztardy / 1 spoon mustard

1 łyżka słodkiego sosu chili / 1 spoon sweet chili sauce

1 łyżka soku z cytryny / 1 spoon lemon juice

1 łyżka soku pomarańczowego / 1 spoon orange juice

sól i pieprz / sald and pepper

Few days without smell ability was enough for me to remember myself how important it is generally, so, at the end of my recovery of winter flu, I decided to free such slaves of my plate as garlic or hot ginger and try to learn all over again some colorful fruits and vegetables smell and taste. Well, I’m not going to let myself be sick again soon;)